poniedziałek, 29 czerwca 2015

mania kolekcjnowania...


Potwornie długo to trwało, ale nareszcie mi się udało!  Piszę kolejnego posta! :)

Jak tam Wasza walka z cellulitem/ otyłością/ rozstępami/ czymkolwiek czego chcecie się pozbyć? Bo na określenie mojej jest tylko jedno słowo - KAPITULACJA! Niestety przez sesję, objadałam się najgorszym świństwem, piłam kawę hektolitrami, a na uzupełnienie cukru - oczywiście batoniki...
" Smutno mi Boże..." Juliusz Słowacki.  Nie ma się co załamywać, najważniejsze, że dalej mam chęć.
Nie wiem, czy tylko u mnie tak jest, czy wszystkie kobiety tak łatwo dają się złamać pysznej czekoladzie? A jeszcze te szatańskie reklamy lodów! I weź tu się człowieku odchudź! Zaczęłam się nawet zastanawiać nad wizytą u dietetyka, ale te same brednie mogę sobie przecież poczytać w necie, a nie zapłacę za to 300 zł więc chyba nie ma jednak sensu.

Zupełnie nie o tym miałam dziś pisać! Chodzi o zakupy kosmetyczne. Często słyszę od koleżanek, że kupują masę kosmetyków, których później nie używają. Ja robię dokładnie to samo, najpierw naczytam się recenzji o czymś antycellulitowym, później "przypadkiem" jestem w drogerii/ przeglądam ofertę sklepów internetowych i równie "przypadkiem" kupuję! Na górze moja niepełna kolekcja, zdałam sobie sprawę, że gdybym używała tego wszystkiego regularnie już dawno miałabym pupę niemowlaka, a nie kalafior. Niektórych oczywiście używam, co widać nawet na zdjęciu, innych mi szkoda. Wiem jak głupio to brzmi, ale tak - szkoda mi! Myślę w ten sposób, że szkoda używać balsamu z biotherm za 200zł skoro jeszcze nie zaczęłam regularnie ćwiczyć, zacznę się nim smarować, kiedy będę już ogarnięta z ćwiczeniami. I w ten oto sposób nie używałam go od lutego? Tak, dostałam go chyba w lutym. Wariactwo, prawda?  Niedługo się przeterminuje i zmarnuję czyjeś pieniądze, tylko dlatego, że próbuję się w ten sposób zmotywować do ćwiczeń i nie wychodzi. Ostatnio, pff ostatnio, no ale powiedzmy, że jakiś miesiąc temu zaczęłam ćwiczyć z Natalią Gacką seksi uda i pośladki, byłam taka szczęśliwa, że już coś ze sobą robię i co? I  OKRES!  A po okresie nic, bo to, bo siamto i koniec z ćwiczeniami... Tak łatwo mnie rozproszyć. Was też?

Mam nowy plan działania, całkiem dobry, ale obawiam się, że jego też nie zdołam wprowadzić w życie. Mam kartę multisport i chcę zacząć chodzić regularnie na siłownię. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie ostro się wzięłam za peelingi. Robię różne, ostatnio rozpływam się nad kawowo-kakaowym. Skóra jest po nim wygładzona, wyraźnie delikatniejsza, napięta iiiii tak pięknie pachnie!!! Jak piernik! Czasem się nawet łudzę, że pozbędę się cellulitu dzięki samym peelingom, ale to raczej niemożliwe... Niemniej jednak polecam ten peeling!!!! Przepis poniżej :

Peeling kawowo-kakaowy:
- fusy po kawie ( mój facet pije kawę z 2 łyżeczek i to mi wystarcza )
- 2 łyżeczki kakao
- łyżeczka cukru ( ja używam brązowego)
- dwie krople olejku macadamia
- dwie/ trzy pompki olejku przeciwcellulitowego z Alterry ( brzoza i pomarańcza)

Powinna powstać gęsta pasta. Samo stosowanie standardowo - wcieramy kolistymi ruchami, aż skora lekko się zaróżowi. Ja po peelingu stosuję ( niedawno odkryte i absolutnie zniewalające!!!) afrykańskie masło shea MOHANI. Gorąco polecam!

1 komentarz:

  1. hej. Ten peeling faktycznie ma moc :) A jak masz ochote na testy body wrappingu i kosmetyków specjalistycznych do tego zabiegu - napisz do mnie ;) Coś razem wymyślimy ulaochocka@gmail.com Ps, dzięki za komentarz na cellulitowo :)

    OdpowiedzUsuń