wtorek, 9 czerwca 2015

najtrudniejszy pierwszy krok...

           Kolejny raz staram się zacząć, to moje podejście nr 2 do pisania bloga. Nie wiem, czy uda mi się wytrwać  i sklecić choć kilka postów. Można zadać sobie pytanie : Po co w ogóle zaczynać, skoro ma się takie podejście? I to jest naprawdę bardzo dobre pytanie :) Wytłumaczę się więc trochę Wam ale też i sobie. Chodzi mi o to, żeby dzięki temu cudownemu narzędziu, jakim jest internet, zbudować w sobie poczucie obowiązku dbania o siebie, swój wygląd, swoje potrzeby. Brzmi żałośnie... Wiem. Sądzę jednak, że nie jest to najgorszy pomysł, w końcu tonący brzytwy się chwyta.
         Ostatnio mam w sobie poczucie bylejakości, brzydoty... ale nie były one do tej pory tak silne, żebym rzeczywiście wzięła się w garść. [Trwały związek strasznie rozleniwia te nasze babskie dupska ;/ ] Zastanawiałam się nad tym  i chyba 65kg przy wzroście 1,60m jest moją granicą więc MUSZĘ - choć nienawidzę tego słowa - coś w końcu ze sobą zrobić! Muszę, ale czy CHCĘ? No jasne, że chcę tylko moja silna wola jest strasznie słaba  - napisała zagryzając czekoladą... Nie, no żartuję, czekoladę zjadłam wcześniej :D

 
    
Nieważne jak to brzmi ani jak to wygląda, mam cel. Chcę schudnąć i pozbyć się cellulitu i zrobię to bo głupio się będzie wycofać, skoro już to Wam wszystkim obiecałam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz